|
Autor |
Wiadomość |
Wysłany:
Sob 19:03, 13 Sty 2007 |
Leilanii
Gaduła
Dołączył: 25 Gru 2006
Posty: 156 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
|
|
Ekhem
No więc...
Tak i ja siebie nazywam autorką blogów! Zaczynam zdanie od "no więc".
Adolescente może się pochwalić swoim etatem muzy pisarzy FF.
Kontunuacją swojego bloga natchnęła mnie do "pokazania" wam kontynuacji mojego dawno zapomnianego bloga.
Pomijam fakt iż jest to kicz na sześciennych kółkach. Byłabym wdzięczna za opinię.
I
Czuła świetlisty blask na swoim ciele. Nie musiała go widzieć. W tym świecie wszystko odbywało się poza wzrokiem. Nie potrzebowała oczu, aby stwierdzić gdzie jest, co czuje. Była zawieszona pomiędzy jedną przestrzenią a drugą. Nie należała już do swojego świata, nie była przyzwyczajona do tego drugiego. Dlatego trwała w zawieszeniu odbierając bodźce z obydwu.
Po tym jak oślepił ją blask wszystko tworzyło jakby sferę gazu. Ulatniało się. Potrzeba serca, umysł, wspomnienia i magia. Czysta nieforemna magia ulotniła się w postaci delikatnie srebrnego gazu. Odpłynęła.
Przez chwilę miała ciało. Odeszła z miejsca przesyconego śmiercią. Uciekła. A potem zawiesiła się w tym dziwnym miejscu, gdzie wszystko otulało jak mgła, a czas biegł tylko sobie znanym tempem.
Poruszyła nogą, potem ręką. Usiadła w nicości zatapiając palce w siedzeniu utkanym mgły.
Bała się, ze zaraz spadnie w jakiś wymiar, w ten, który nie będzie jej światem a ni nawet jego namiastką.
- Jesteś tu?
Jej głos potoczył się i odbił od czegoś czego nie było. Musiała sprawdzić. Musiała wiedzieć, czy zatraciła mowę, czy ona także uleciała.
Jednak to jej pozostało. Dotknęła włosów, twarzy, szyi, ramion. Przejechała dłonią po dekolcie, po piersiach, brzuchu. Położyła ręce na udach, pod palcami poczuła kolana, łydki i stopy.
Wszystko było na swoim miejscu. Z ociąganiem otworzyła zasklepione oczy. Musiała próbować kilka razy, ponieważ powieki skleiły się. Kiedy wreszcie się jej udało zobaczyła dokładnie to samo co czuła: nicość, a pośród niej mgłę. Gdzieś przed nią majaczyła słabym światłem szczelina, to z niej przylatywał ledwo słyszalny w tej próżni trel słowika.
Odwróciła głowę. Za jej plecami widniała identyczna rysa. Słyszała z stamtąd krzyki i płacz.
- Ach, czyli to jest ten osławiony wybór- szepnęła a ciemna pustka rozniosła jej słowa. Mogłaby przysiądz, ze usłyszała chichot niewidzialnej postaci.
Śpiew słowika gwarantował spokój. Ale to nie byłby jej świat, nie mogłaby spotkać nikogo z poprzedniego życia. O ile jeszcze żyją… Nie wiedziała ile czasu minęło. Przez chwilę poddała się wysiłkowi przypomnienia sobie wydarzeń, ludzi… Szybko porzuciła syzyfowy wysiłek.
Żeby powrócić musiała się cofnąć. Ale czy tego chciała? A może miast żyć dalej bez magii wybrać spokój i odpoczynek, wsłuchiwanie się w śpiew ptaków.
Dano jej wybór, dar, którego wolałaby nie mieć. Nigdy nie była dobra w podejmowaniu decyzji, a szczególnie tak ważnych.
Przyniósł kwiaty. Kilka malutkich bukiecików. Spoczęły na marmurowych płytach przykrywających mogiły. Było tak jak zapamiętał. On przykląkł przy jednym z grobów, a ona podeszła do tego jedynego. Miała naręcze narcyzy, które włożyła do ciemnego flakonu. Powoli bez pośpiechu wyrywała trawę otaczającą wielki posąg. Jakby na to nie patrzeć, cmentarzyk wydawał się zapuszczony. Stare, nie przycinane brzozy z wiekiem poskręcały się tworząc straszne rzeźby natury.
Przychodziło tutaj tylko kilka osób.
Zresztą nikt nie chciał wspominać myśleć o tych, których teraz nie ma. I nigdy już nie będzie. Pamięć zawodzi, czego przykładem mogą być ludzie, którzy nigdy nie zaglądali na malutki cmentarzyk.
Ale on będzie pamiętał. Zawsze.
Przejechał dłonią po zimnym marmurze i otulił się szczelniej płaszczem. Zawiał wiatr niosą ze sobą wirujące liście. Nadchodziła zima, niedługo śniegi przykryją mogiły. Przez cztery miesiące będą tak przysypane białym puchem, że nikt ich nie zauważy.
Zacisnął pięści.
Kobieta położyła mu dłoń na ramieniu.
- My nie zapomnimy.
- Wiem- uśmiechnął się do wspomnień. Wyszli przez malutką furtkę razem, ramię w ramię. Razem mogli wspominać, wiedząc, że mają siebie. A na siebie mogli liczyć zawsze i wszędzie.
Chociaż nie widziała czy dokonuje właściwego wyboru to podjęła decyzję. Stanęła o własnych siłach. Nogi odnalazły stały grunt w nicości, co wydało jej się zupełnie anormalne. Przeszła kilka kroków, przystanęła aby odpocząć. Była wycieńczona. Kolejnych kilka kroków, zaczęła odczuwać ból w lewym biodrze. Zachwiała się. Ale nagle szczelina stała się tak bliska, była na wyciągnięcie ręki. Już miała wykonać kolejny wysiłek, gdy przed nią zmaterializowała się postać.
Wysoka i szczupła sylwetka, zwiewne szaty upodobniły ją do cienia, dymu. Wraz z jej pojawieniem powietrze nabrało delikatnej woni starych pergaminów i atramentu.
- Chcesz wrócić?- głos miała wysoki niemal skrzekliwy. Echo potroiło jego siłę, tak że dziewczyna oparła się pokusie zatkania sobie uszu.
- Chce- powiedziała hardo.
- Musisz pamiętać, że niektóre rzeczy się zmieniają… Jedni odchodzą, aby zrobić miejsce następnym. Ty jako nieliczna miałaś wybór, powrócić bądź żyć wiecznie w spokoju. Wybrałaś nędzne ziemskie życie bez tego co kochasz. Nie odzyskasz daru magii, ale…
Zawiesiła głos. Dziewczyna czekała spokojnie mając nadzieję usłyszeć ciąg dalszy.
- Ale?- zachęciła nie doczekawszy się odpowiedzi ze strony zjawy utkanej z mgły.
- Całe życie to jedno wielkie „ale” . Nie ma na świecie rzeczy nieopatrznych tym słowem. A ty możesz posiąść inny dar. Każdy kto otrzymał wybór otrzymuje pewną zdolność… Możesz przejść- odsunęła się odsłaniając szczelinę, która teraz szczeliną wcale nie była. Wysokie łukowate przejście, wsparte na dwóch kolumnach błyszczało i migotało zniekształcając obraz z zewnątrz.
- Czy odzyskam wspomnienia?- zapytała półszeptem.- Nie wiem nawet kim jestem.
- Po przejściu przez wrota Przestrzeni pamięć powróci. Pamiętaj, ze tutaj zawsze będziesz Zira El Until- ta, której dano wybór.
Miała jeszcze jedno pytanie, na które bała się odpowiedzi.
- Powiedz mi, ile czasu minęło odkąd się tu znalazłam?
Nieoczekiwanie rozwiana postać zaśmiała się.
- Czas! Czas biegnie inaczej tutaj, tam, a w wielu miejscach nie istnieje. Dla Felis- przejścia pomiędzy światami- byłaś mrugnięciem oka. Dla tych, którzy wybrali te drzwi, którymi ty wzgardziłaś, przebywałaś tutaj sto czterdzieści lat. A dla ciebie? Pomyśl Zira El Until… Czy to takie ważne? A może od tego zależy twój wybór? Czas nie ma znaczenia! Ważne jest miejsce!
Nie była przygotowana na taki wybuch. Chociaż ciało odbierało bodźce, mózg był otępiały, otoczony czymś w rodzaju powłoki. Zdołała tylko wykrztusić:
- Ile minęło na rachubę ludzi z mojego świata?
- Sześć lat, jedenaście miesięcy i trzy dni.- powiedziała zjawa, po czym z furkotem, powiewając tkaninami znikła. Deportowała się…
Deportacja. To słowo coś jej mówiło…
Sześć lat. To dużo? Ile miała przedtem lat, jak wyglądała, z kim się spotykała. Jedyną drogą do prawdy były Wrota Przestrzeni. Musiała przez nie przejść, chciała pamiętać. Nie mogła zapomnieć.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Sob 23:56, 13 Sty 2007 |
Adolescente
Rozmowny
Dołączył: 25 Gru 2006
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
Wysłany:
Nie 3:03, 14 Sty 2007 |
DoraNeko
Rozmowny
Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 112 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
Wysłany:
Nie 15:35, 14 Sty 2007 |
Isilianos
No! Wzorowy!
Dołączył: 25 Gru 2006
Posty: 259 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Anterii
|
|
|
Wysłany:
Pon 22:23, 15 Sty 2007 |
Leilanii
Gaduła
Dołączył: 25 Gru 2006
Posty: 156 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
|
|
Nudziło mi się. Dziękuję, za wszystkie miłe słówka
II
Pierwsze płatki śniegu migotały w powietrzu. Czarne kocię schowane w koszyku miauknęło przeciągle, po czym schowało łepek pod miękkie wysłanie przenośnego domku.
- Ciii. Cichutko kochana.- niska kobieta o popielatych włosach ruchem dłoni uspokoiła zwierzaka. Chłonęła widok, nie chciała, aby ktokolwiek jej przeszkadzał.
Bezlistne brzozy cięły powietrze cieniutkimi witkami. Oszroniona trawa pękała pod nogami.
Czarna mogiła z marmuru kontrastowała z białym grobowcem.
Jej wzrok spoczął na majestatycznym aniele. U jego stóp, na płycie widniał napis „Memento Mori”.
Kanya Goatk.
Uśmiechnęła się uśmiechem, który zmieniał miejsca i czasy. Uśmiechem do wspomnień.
Rozglądnęła się. Zielony kurhan dla kobiety zawsze pełnej nadziei, czarny dla Najjaśniejszej Gwiazdy, biały grobowiec dla Tego Dobrego.
Łzy napłynęły do oczu. Uśmiechała się pomimo tego. Do wspomnień.
Było jeszcze kilka pomniejszych mogił. Zajmowały jednak dużo miejsca w jej sercu.
Ona też tam była. Jej przeszłe „ja”, to które umarło w sercach nielicznych, spoczywało sześć stóp pod ziemią. A teraźniejsze? Teraźniejsze zaczynało nowe życie.
Zira El Until. Ta, której dano wybór.
Przytrzymał dla niej furtkę. Miała niespełna pięć i pół stopy wysokości, popielate włosy. Uśmiechnęła się delikatnie, kiedy przepłynęła obok niego. Nie chodziła, płynęła. Czarne kocię wystawiło łepek z koszyka, który niosła i miauknęło tęsknie patrząc na niego wielkimi, zielonymi oczami.
- Chyba jest mu zimno.- powiedział, zwracając się do kobiety. Podniosła głowę, popatrzyła na niego. Tak przynajmniej przypuszczał… Nie widział jej oczu, skrytych za szerokim rondem czarnego kapelusza.
- Raczej tęskni za matką.- popielatowłosa uśmiechnęła się jeszcze raz i odeszła. Nie teleportowała się, odeszła.
Była mugolką, był tego pewien. Nie miała magicznej aury.
W takim razie… Co na cmentarzu czarodziei robi zwykła śmiertelniczka? Potrząsnął głową. Złapał się na tym że patrzy w miejsce gdzie skręciła kobieta.
Uśmiechnął się i wszedł na cmentarz z nowym naręczem bukiecików.
- Zira! Gdzie jesteś dziewczyno!?- starsza pani w rogowych okularach stała na schodach wrzeszcząc co sił w płucach.
- Już idę!- drzwi na pierwszym piętrze otworzyły się z trzaskiem. Popielatowłosa zaczęła zamykać drzwi, drugą ręką wpychając małego kociaka do koszyka.
- Dlaczego nie zostawisz tego pchlarza w domu? Zawsze masz go przy sobie, nieznośna dziewczyno!- mimo tych słów starsza pani uśmiechnęła się. Nigdy nie miała tak energicznej, miłej i niesamowitej lokatorki. A trzeba powiedzieć: miała już tysiące lokatorów.
Kobieta nazywana Zirą, uśmiechnęła się, szczerząc malutkie ząbki.
- Droga pani Milo- zbliżyła się do niej, szepcąc konspiracyjnie do ucha:- To mój talizman.
Staruszka roześmiała się. Razem wyszły na codzienny spacer. Zira ujęła Milę Cook pod rękę. Szły powoli napawając się widokiem zachodu słońca.
- Powiedz mi, dziewczyno, dlaczego nikt cię nie odwiedza?- starsza pani już dawno miała ochotę zapytać o to swoją lokatorkę. Popielatowłosa była ładną, roześmianą dziewczyną, istna dusza towarzystwa. A od kiedy zamieszkała w małej mieścinie pod Londynem nigdy z nikim nie wychodziła.
Zresztą samo pojawienie się jej w Shire było niezwykłe.
Trzeciego listopada Mila Cook nie miała zbyt wielu zajęć. Wszyscy odpoczywali po hucznej sobocie, a ona wyglądała przez okno swojego malutkiego saloniku. Na ulicy rajwan był niesamowity. Ktoś krzyczał na mleczarza, za to, że zamiast chudego mleka podstawił pod próg mleko półtłuste. Katastrofa.
Zira wyszła z pobliskiego lasu. Ubrana w długą pelerynkę, chuda i mizerna. Rozglądnęła się po ulicach, zlustrowała spojrzeniem mleczarza i wrzeszczącą kobietę spod siódemki. Mili drgnęło serce, kiedy podeszła tak blisko, że mogła dojrzeć jej oczy. Były lazurowe jak niebo, modre jak chabry, niebieskie jak… jak najbardziej niebieska niebieskość na świecie.
Młoda kobieta poparzyła na nią, uśmiechnęła się tym samym uśmiechem, którym obdarza ją co rano i weszła do budynku.
Stara pani Cook biegnąc w te pędy do recepcji sama sobie dziwiła się, że stać ją na taki wysiłek.
Koniec końców miała już dobrze po siedemdziesiątce.
Kiedy ujrzała ją przy kontuarze wiedziała, że musi ją ulokować w którymś z mieszkań. Czuła całą sobą, że trafiła na kogoś kogo nie można tak łatwo wypuścić.
- Dzień Dobry- powiedziała głosem głębokim, a Mili przemknęło przez myśl, że mogłaby się w nim utopić, gdyby nie uważała.
- Witam- wykrztusiła.
- Szukam pracy w zamian za mieszkanie.
Mila zlustrowała ją od stóp do głów. Chuda… Nie miała wolnego etatu, ale nieprzemożona siła kazała jej powiedzieć.
- Znajdziesz coś w mieście. Zapłacisz kiedy będziesz mogła.
Znów obdarzyła ją uśmiechem. Pomiędzy pełnymi wargami miała maleńki fortepianik białych, drobnych ząbków. Nawet to wydało się Mili niezwykłe.
- Numer piąty należy do panienki. Proszę tylko o zachowanie spokoju. Wy młodzi nie raz sprawiacie kłopoty swoimi przyjęciami…
- Niech się pani nie martwi. W piątce nigdy nie będzie żadnych przyjęć.- powiedziała dziewczyna i weszła do pokoju.
Mila jak w amoku odeszła do recepcji. Plasnęła się otwartą dłonią w czoło i wymruczała:
- Nawet nie wiem jak się nazywa. Szlag.
Dopiero następnego dnia podała swoje dane. Zira Until.
Głupie imię, pomyślała wtedy pani Cook, patrząc podejrzliwie na dokumenty. Pochodzenia australijskiego… To wszystko wyjaśnia.
Słońce schowało się za horyzontem. Śnieg odbijał jednak tyle światła, że świat nagle zrobił się pomarańczowy.
Mila spojrzała z ukosa na profil dziewczęcia. Długi, orli nosek, dumne oblicze, okrągła, ale chuda twarz. Była zamyślona. Odpowiedziała dopiero po chwili.
- Dawno mnie tutaj nie było. Znajomości się urwały.
- Rozumiem- mruknęła staruszka i razem z dziewczyną zaczęły iść w stronę domu.
W grudniu znów ją spotkał. Święta minęły i chciał porozmawiać z dawnymi przyjaciółmi. A ona tam była. Czarny kapelusz zasłaniający oczy swoim szerokim rondem i długi płaszcz w tym samym kolorze. Czarne kocię przestało być malutkim kotkiem. Krążył dookoła wiklinowego koszyka węsząc w śniegu. A ona stała i chłonęła widoki.
Dopiero gdy stanął obok niej zauważyła, że nie jest już sama. Pochyliła głowę, kryjąc twarz w cieniu.
Wysoki, kruczowłosy z zielonymi oczami. Osoba, której nie chciała spotkać wpadła na nią już drugi raz. Niedobrze.
- Przestał tęsknić- kiwnięciem głowy wskazał na czarnego kota.
- Przestała. To ona.
Kiwnął głową i uśmiechnął się.
- Ma pani tutaj kogoś bliskiego?- zapytał nagle, odwracając się. Stanął z nią twarzą w twarz. Jeszcze bardziej się zgarbiła, pochyliła głowę. Chyba uznał to za smutek, bo powiedział szybko:
- Przepraszam, nie powinienem był pytać. Widok mug… znaczy się widok… w ogóle widok kogokolwiek na tym cmentarzu to rzadkość.
Uśmiechnęła się pod nosem. Kruczowłosy mówił dalej:
- Nie chciałem pani urazić naprawdę. Nie chciałem także robić przykrości. Chodzę tutaj już od sześciu, no prawie siedmiu lat i dotąd nikt nie przychodził tutaj tak często. Zresztą to bardzo odludne miejsce, nikt o nim nie wie, jest zaciszne… Jestem Harry Potter, a pani. Wyciągnął szczupłą dłoń.
A jednak się nie pomyliłam, pomyślała ściskając ją.
- Zira Until. -mruknęła próbując zmienić barwę swego głosu. Chyba nie bardzo się jej to udało, bo Harry zapytał:
- Czy my się skądś nie znamy?- zmarszczył brwi próbując dojrzeć twarzy.
- Niemożliwe. Chyba nie pochodzimy z tych samych światów.- uśmiechnęła się, chociaż on nie mógł tego zauważyć.
Zmarszczka nad nosem powiększyła się, kiedy się zastanawiał.
Ona w tym czasie zaczęła wołać kota, zapakowała go do koszyka i już miała odchodzić, gdy mężczyzna podjął:
- Co pani miała na myśli mówiąc o „światach”?
Zadarła lekko głowę:
- To co pan usłyszał.
I odeszła, a on stał jeszcze długo wpatrzony w zakręt za którym znikła.
Nie teleportowała się. Odeszła. Znowu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Pon 23:44, 15 Sty 2007 |
Adolescente
Rozmowny
Dołączył: 25 Gru 2006
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
Wysłany:
Wto 16:52, 16 Sty 2007 |
Lilith
Mam metr 68 i jestem ADMINEM xD
Dołączył: 23 Gru 2006
Posty: 223 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina zwana Irien
|
|
|
Wysłany:
Wto 19:24, 16 Sty 2007 |
Leilanii
Gaduła
Dołączył: 25 Gru 2006
Posty: 156 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
Wysłany:
Śro 18:28, 17 Sty 2007 |
Euterpe
Dołączył: 12 Sty 2007
Posty: 32 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
Wysłany:
Śro 19:46, 17 Sty 2007 |
Leilanii
Gaduła
Dołączył: 25 Gru 2006
Posty: 156 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
Wysłany:
Śro 22:47, 17 Sty 2007 |
Adolescente
Rozmowny
Dołączył: 25 Gru 2006
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
Wysłany:
Czw 9:22, 18 Sty 2007 |
Leilanii
Gaduła
Dołączył: 25 Gru 2006
Posty: 156 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
Wysłany:
Czw 20:06, 18 Sty 2007 |
Isilianos
No! Wzorowy!
Dołączył: 25 Gru 2006
Posty: 259 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Anterii
|
|
|
Wysłany:
Czw 21:53, 18 Sty 2007 |
Leilanii
Gaduła
Dołączył: 25 Gru 2006
Posty: 156 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
|
|
- Chyba widzę duchy.- rzekł poważnie Harry Potter podczas gdy kędzierzawa kobieta nalewała mu parującej herbaty.
- Wiem, ja także. A w latach szkolnych nawet kilka naraz- roześmiała się Hermiona.
- Ale to nie był zwykły duch, to była mara, zjawa. Bardzo ludzka zjawa! Mówiła do mnie, patrzyła, miała nawet kota!
Hermiona uniosła brew.
- Hermiono nie patrz tak na mnie! Nawet nie wiesz kogo widziałem… albo przynajmniej myślę, że widziałem…- zastanowił się chwilę.- Tak naprawdę niewiele widziałem.
- Opowiedz- mruknęła Granger dmuchnięciem formując kształty z herbacianej pary.
Harry mówił długo. O kobiecie, która odwiedza cmentarzyk, o jej popielatych włosach, twarzy schowanej pod szerokim rondem… I o tym, z kim ją porównuje.
Słuchała go milcząc, przedłużając cisze nawet wtedy kiedy skończył.
- No i?- zapeszył się.
Hermiona wypiła łyk herbaty, rozglądając się po żółtej kuchni w poszukiwaniu wsparcia.
- Niemożliwe. Wydawało ci się. Zresztą sam powiedziałeś, że ani się nie teleportowała, ani nie użyła magii. To po prostu jakaś samotna mugolka, która odwiedzając ten cmentarz modli się za bliskie dusze oddalone od niej. Słyszałam, ze niektórzy mugole tak robią…
- Ale…
- Żadnego ale. To nie ona i kropka! Zresztą rozmawiałeś z nią. Powiedziała ci jak się nazywa…
- Zira Until.
- Zira? To chyba skrót od Zirael, słyszałam, że w niektórych krajach takie imiona to normalka.
- Za dużo słyszałaś Hermiono- mruknął Harry, ale dziewczyna nie zwróciła na niego najmniejszej uwagi.
- Musi mieszkać w Shire, skoro mówisz, że idzie zakrętem…
- Nieważne, przecież sama powiedziałaś, że to niemożliwe, więc po co roztrząsamy całą tą sprawę.- powiedział, lekko wyprowadzony z równowagi Harry.
- Znalazłam pracę- pochwaliła się dziewczyna siedząc przy oknie i popijając ciepłą czekoladę. Pani Mila pieczołowicie chowała do pudełek bombki, łańcuchy i światełka. Święta minęły, mimo to śnieg nadal zasypywał Shire. Białe płatki obijały się o okna.
- Gratuluje- ucieszyła się starsza pani.- Gdzie, jeśli można zapytać.
Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie patrząc na ciemną ciecz w granatowym kubku.
- Nic wielkiego. W sklepie z takimi różnymi starociami, amuletami i tym podobnymi różnościami szukali kogoś na ekspedientkę.
- To świetnie!- szczerość pani Cook zawsze podnosiła ją na duchu. Nie wiedziała czy dobrze robi wynajmując mieszkanie niedaleko Londynu. Myślała o przeprowadzce, ale nie wiedziała co by poczęła bez kochanej i zawsze dodającej otuchy pani Mili.
Uśmiechnęła się do swoich myśli. Ostatnio dużo się uśmiechała.
Kiedy przeszła przez Wrota Przestrzeni nie pamiętała nic, kompletna pustka. Zanim jednak wyszła z lasku pamięć zaczęła powracać. Wiedziała już kim była, wiedziała gdzie się znajduje. Pamiętała wszystko. I to ją przerażało. Zbyt wielka wiedza. To co było przeszłością i teraźniejszością. Dwie osoby w jednym ciele.
Pamiętała, że nazywała się Kanya Goatk, była czarownicą, uczyła się w Hogwarcie. I to napawało ją przerażeniem. Dla świata czarów umarła, a przecież to był jej świat, jej wymarzone życie.
Otarła łzę niewidzialną dla nikogo, oprócz niej samej. Kanya była do niej podobna. Ugryzła się w język. Przecież Zira Until i Kanya Goatk to jedna osoba. Zbeształa się w myślach, oddalona od przyjaznego saloniku pani Cook o kilka czasoprzestrzeni.
Popielate włosy nie uległy zmianie. Orli nos pozostał ten sam. Jednak w czasie zawieszenia kilka cech jej wyglądu uległo zaburzeniu. Po pierwsze: oczy. Oczy osoby nie z tej ziemi. Oczy niebieskie jak lazur, chaber i bławatek razem wzięci. Przymknęła powieki. Nie mogła się przyzwyczaić do malutkich ząbków, niemożliwie długich palców i szyi.
Czuła się źle we własnym ciele. Chciałaby cofnąć czas o siedem lat i móc żyć jak normalny człowiek. Zostało to jej odebrane, w imię czego? W imię dobroci, miłości pokoju? Bzdury dla dzieci wierzących w bajki o zaklętym księciu.
- Czy dzisiaj także wybierasz się tam, gdzie się wybierasz?- zapytała z nutką ironii w swoim miłym głosie pani Cook.
- Pewnie się przejdę. Zabiorę Lunę i pójdziemy razem.
- Nie mogę zrozumieć dlaczego wszędzie chodzisz z tym pchlarzem- pani Mila spojrzała z naganą na czarne puszyste futro leżące przy kaloryferze.
- To talizman. Kogoś mi przypomina.
Pani Cook kiwnęła tylko głową. Była przyzwyczajona do takich zachować swojej lokatorki. Zira zawsze mówiła półtajemnicami, nigdy nie wyjaśniając co miała na myśli.
A ona wychodziła raz w tygodniu i wracała po upływie kilku godzin.
Tak, pomyślała dziewczyna, wracając do swoich rozmyślań. Raz w tygodniu mogę popatrzeć co ze mnie zostało. Ze mnie i świata, w którym spędziłam tych kilka cudownych chwil. A zostało niewiele. Kilka grobów zarośniętych i obdrapanych, które odwiedza zaledwie kilka osób. Nic więcej tylko kilka kurhanków.
Znowu otarła samotną łzę. A jednak nie wszyscy zginęli. On, chłopiec, który przeżył, dostał szanse po raz drugi. Tak, jak ona. Widziała go na cmentarzu. Zielone oczy, kruczoczarne włosy. Tak jak Luna, z uśmiechem popatrzyła na swojego kociaka.
W sklepie nie było ruchu. Zresztą tutaj zawsze było nad wyraz spokojnie. Nikt nie kwapił się z kupnem antyków i starych ksiąg. A tym bardziej amuletów. Dzisiejszymi czasami rządziła elektryka, kto by tam wierzył w jakieś czarodziejskie dziwadła.
A ona wierzyła. Więcej, ona była pewna, że czary istnieją. Sama w nich uczestniczyła.
Właśnie segregowała liczne wisiory według zawartych w nich kamieni półszlachetnych. Topaz, chryzoberyl, agat, ametyst… Kiedy dzwoneczek u drzwi zadzwonił cichutko, a do pomieszczenia wpadł wiatr niosący płatki śniegu.
Mężczyznę poznała od razu. Nie był jednak sam. Towarzyszyła mu kędzierzawa kobieta w zielonym płaszczu po samą ziemię. Jego poły były oblepione śniegiem, który szybko zamieniał się w wodę mocząc materiał.
Obserwowała ich zza szafki. Przeklęła fakt, iż właśnie dzisiaj Irma wzięła wolne. Przegładziła popielate włosy, narzuciła kilka kosmyków na oczy. Wychynęła za regału w chwili by usłyszeć kończone zdanie:
-… mugole zwykle nie wiedzą co wyrzucają. Warto zajrzeć, od czasu do czasu, do zwykłego sklepu ze starociami, aby znaleźć skarb mający wielką magi…- kobieta urwała w połowie zdania patrząc na postać która się zbliżała. Harry uśmiechnął się, rozpoznając dziewczynę z cmentarza.
- Witam, czym mogę pomóc?- zapytała swoim głębokim głosem, ze wzrokiem skierowanym w dół.
Hermiona uniosła brwi.
- Cóż, myślę, że nie będzie pani potrafiła. Szukamy talizmanu, który odstrasza tzw. Złe Oko…
- Ależ oczywiście. Chryzoberyl otoczony srebrem na kształt ośmioramiennej gwiazdy- ucieszyła się dziewczyna, prowadząc ich na zaplecze.
Serce się jej skurczyło widząc ich razem. Dwójkę przyjaciół, którzy stracili wszystkich. Tak bardzo chciałaby przytulić się do nich, powiedzieć, ze wszystko jest dobrze. Wytłumaczyć, ze tam gdzie odeszli tamci słychać trel słowika. Niebieskie oczy wypełniły się łzami.
Otworzyła jedną z szuflad i wyciągnęła najpiękniejszy talizman z chryzoberylem. Ośmioramienna gwiazda była misternie układana na kształt rąk.
Podała go Hermionie, delikatnie muskając jej dłoń. Kiedy ich ręce zetknęły się nagły prąd przeszedł przez ich ciała. Po nim nadszedł dreszcz.
Zapach staroci na zapleczu był przyjemny, idealnie komponował się z zapachem kadzidła, które tak uwielbiała Irma. Potter spojrzał na nią. Na jej pochylone kościste ramiona. Popielate włosy. Nie mógł oprzeć się wrażeniu, ze on ją zna. Więcej, że jest bliska jego sercu, że dotyka go opuszkami palców.
- Dlaczego przychodzi pani…
- Zira- przerwała dziewczyna, nadal patrząc w zaprószoną podłogę z hebanowych desek.
- Dlaczego przychodzisz na ten cmentarzyk, Ziro?- zapytał. Dziewczyna poczuła się osaczona. Stała tam, jak wrośnięta w ziemię, a oni patrzyli, lustrowali ją spojrzeniem. Nie miała dokąd uciec, gdzie się schować. Nie miała innego wyjścia, oprócz tego jedynego. Tego, przed którym uciekała od miesiąca. A raczej od siedmiu lat.
Podniosła głowę, patrząc bezczelnie na ich twarze. Byli od niej dużo wyżsi. Ale i tak wzdrygnęli się pod jej spojrzeniem.
Elektryczny błękit spalił wszelkie wątpliwości.
- Może to zbiorowa iluzja- mruknęła Hermiona, jak urzeczona patrząc na dziewczynę- Sądzę jednak, że ja także zaczynam widzieć zjawy.
P.S To jest ostatnia część którą mam napisaną
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Czw 22:10, 18 Sty 2007 |
Adolescente
Rozmowny
Dołączył: 25 Gru 2006
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
Forum Opisywać świat Strona Główna
-> Z szuflady |
|
|
Opcje
|
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa) |
|
|
|
|
|
|